Po wczorajszej kebabowej uczcie przyśnił mi się dziwny sen - małe szare świnki wykopywały się spod ziemi jak zombie i podchodziły aby je głaskać... Może to zasługa pełni księżyca a może czegoś jeszcze.
Dzisiaj rano dowiedziałem się z dobrze poinformowanych źródeł że prawdopodobnie "chodzi o to że to są duchy tych wszystkich biednych świnek, które spożyłem dotychczas i że najprawdopodobniej obciążyłem swoją karmę". Fakt było tej trzody trochę - kotlety, karkówki, schabowe, golonki, parówki, kaszanki, szyneczka, pork belly bacon, cevapcici, szwedzkie kuleczki w Ikei, kiełbaski małe i duże, smalczyk... Mniam!
Cokolwiek to oznacza, postanowiłem że dzisiaj zjem coś co za życia świnką nie było a najlepiej jak mięsa nie zawiera w ogóle...
Wybór padł na plackarnię przy Komandorskiej, koło hali Arena.
Miejsce to przetestowałem na wiosnę po raz pierwszy i byłem w pozytywnym szoku - tak prosta idea, taka fajna cena, tak dobre placki. Po prostu podchodzimy do okienka, placki smażą się naprzeciw nas, mówimy ile chcemy i za każdego placka płacimy symboliczną złotówkę! Dokładnie 1 PLN!
Jeśli ktoś lubi, może dostać do nich kefir albo cukier za dodatkową opłatą.
Wtedy na wiosnę dopiero próbowałem więc zacząłem ostrożnie - najpierw zjadłem dwa, okazało się jakie są pyszne, potem kolejne dwa i tak już poszło. Łącznie wciągnąłem wtedy 10 placków.
Dzisiaj wiedząc już na co się nastawiam, zamówiłem od razu 6 placków - bo szkoda ciągle chodzić i zawracać głowę że się chce znowu placka. Jednego ekstra dostałem od żony bo nie zmieściła :)
Wybór padł na plackarnię przy Komandorskiej, koło hali Arena.
Miejsce to przetestowałem na wiosnę po raz pierwszy i byłem w pozytywnym szoku - tak prosta idea, taka fajna cena, tak dobre placki. Po prostu podchodzimy do okienka, placki smażą się naprzeciw nas, mówimy ile chcemy i za każdego placka płacimy symboliczną złotówkę! Dokładnie 1 PLN!
Jeśli ktoś lubi, może dostać do nich kefir albo cukier za dodatkową opłatą.
Wtedy na wiosnę dopiero próbowałem więc zacząłem ostrożnie - najpierw zjadłem dwa, okazało się jakie są pyszne, potem kolejne dwa i tak już poszło. Łącznie wciągnąłem wtedy 10 placków.
Dzisiaj wiedząc już na co się nastawiam, zamówiłem od razu 6 placków - bo szkoda ciągle chodzić i zawracać głowę że się chce znowu placka. Jednego ekstra dostałem od żony bo nie zmieściła :)
Podsumowując - polecam to miejsce jak najbardziej!
Placki ziemniaczane to takie fajne danie, które można jeść w różnych okolicznościach - parę placków typowej osobie starczy za obiad, a przynajmniej za jedno danie.
Właściciel miejsca postawił na bardzo sprawdzony model - dobre jedzenie w dobrym miejscu, bardzo dobrej cenie i luźnej atmosferze.
Gdyby do Wrocławia przyjechał +Anthony Bourdain w poszukiwaniu ciekawego miejskiego jedzenia do programu "Bez rezerwacji", plackarnia na Komandorskiej byłaby właśnie jednym z miejsc, które wg mnie mógłby odwiedzić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz