Tym razem będzie o miejscu wyjątkowym z powodu zasady swojego funkcjonowania. Takie miejsce nie wiadomo czy mogłoby istnieć w Polsce.
Leśny bar.
Leśny bar.
Nazwa nie wskazuje pozornie na żadną oryginalność - jest pewnie w Polsce wiele miejsc, które tak się nazywają. Jednak to jedyne, wyjątkowe miejsce nie znajduje się w Polsce lecz w Czechach, choć jest bardzo blisko polskiej granicy.
W tym przypadku słowa Leśny Bar nazywają rzeczy bardzo po imieniu. To dosłownie bar, w formie wiaty i kilku dodatkowych elementów, wybudowany w środku lasu, nad potokiem.
Ale najciekawsza jest jego idea - totalny self service. Totalny w tym znaczeniu że w barze nie ma przez większą część czasu nikogo poza gośćmi :)
Dosłownie - obsługa wpada rano i wieczorem zobaczyć czy miejsce stoi, rano przygotowują bar na przybycie turystów, potem co parę godzin dowożą zaopatrzenie, bo chętnych aby zjeść nie brakuje.
Turyści po prostu wrzucają pieniądze do skarbonki wiszącej na słupie.
Ceny w formie napisów na deskach wiszą w różnych miejscach przy poszczególnych produktach.
Równie ciekawa jest historia powstania tego baru. Podobno miejscowy inżynier leśny Vaclav Pavlicek kiedyś zaczął zostawiać w tym miejscu napoje w potoku celem ich schłodzenia a potem wracał po nie za kilka godzin. Przypadek sprawił że jakiś turysta po prostu wypił mu picie ale zostawił jego równowartość w pieniądzach oraz informację na kartce.
Od tego momentu leśnik zaczął zostawiać tu coraz więcej napojów a ponieważ wieści szybko się rozchodzą, więc zbierał coraz więcej "rekompensat" od turystów. Interes zaczął się kręcić, zbudowano wiatę i tak powstał Leśny Bar.
Co dzisiaj znajdziemy w Leśnym Barze? Przede wszystkim špekáčky!
Dla niewtajemniczonych špekáčky to odmiana czeskich kiełbasek, które w założeniu z nazwy chyba służą do ich opiekania na ogniu czy grillu. Z tego co mi wiadomo, zrobione są w 50% z wołowiny, 30% z wieprzowiny a pozostałe 20% to słonina. Słonina nad ogniem świetnie się topi i dzięki temu kiełbaski są po prostu pyszne. Aby je dobrze upiec nad ogniem, trzeba je na końcach naciąć na krzyż a one pod wpływem temperatury po prostu się pootwierają na tych nacięciach. Aby dokładnie postąpić jak miejscowi, najlepiej jest jeszcze wcześniej rozgrzać w ognisku kij do ich pieczenia.
Oczywiście na miejscu znajdziemy pełne wyposażenie do ich pieczenia - specjalnie skonstruowane zaostrzone kije, miejsce na ognisko też jest odpowiednio przygotowane. Ognisko to pali się praktycznie cały czas a większość gości pomaga w utrzymaniu ognia, dorzucając do ognia.
Pomyślano również o innych przysmakach i postawiono dwie wędzarnie. Można w nich dostać albo żeberka, albo rybę albo kiełbaski czy radosną świnkę - wieprzowinkę.
Ale czym byłaby czeska kiełbaska bez czeskiego piwa albo innego napoju? Piwo, oranżadę, napoje energetyczne czy wodę również znajdziemy w Barze w bardzo zmyślnie skonstruowanym systemie chłodzącym z drewna, wykorzystującym wodę płynącą w potoku.
Dla miłośników mocniejszych trunków można tu znaleźć również rum czy miejscową orzechową nalewkę. Jednak pojawianie się i znikanie tych trunków jest przynajmniej dla mnie zagadką - raz są raz ich nie ma, raz obsługa przywozi je tylko na czas swojej bytności a czasami zostawia na stałe.
Oczywiście do kiełbasek są przygotowane noże do ich nacięcia, oprócz špekáček jest też normalna kiełbasa, są tacki papierowe, czeska musztarda czy chleb.
Jeśli ktoś ma ochotę na coś ciepłego do picia, może zrobić sobie herbatę czy kawę. W zimie można podobno trafić na grzane wino.
Na deser znajdujemy pudełko z ciastkami z kremem.
Ważne jest aby liczyć co zjedliśmy i wypiliśmy bo nie ma tu kelnera który nas podliczy - sami uiszczamy opłatę w kasie wiszącej na słupie, a także możemy sobie nawet odebrać resztę w postaci drobnych z mniejszego pojemnika.
Podsumowując - miejsce jest wyjątkowe w swojej idei, klimacie a także w świetle faktu iż działa już od kilku ładnych lat w niezmienionej na gorsze formie. Można tu wpaść zarówno w zimie jak i w lecie a i tak zabawa jest przednia. Odnoszę również wrażenie że nikt tu się na nas nie obrazi jeśli przyniesiemy trochę swojego jedzenia czy picia.
Tak więc jeśli wybieracie się w okolice Lądka Zdroju, Jesenika po czeskiej stronie czy też nawet zamierzacie się pokręcić po Masywie Śnieżnika - wbijajcie do Leśnego Baru!
Ale najciekawsza jest jego idea - totalny self service. Totalny w tym znaczeniu że w barze nie ma przez większą część czasu nikogo poza gośćmi :)
Dosłownie - obsługa wpada rano i wieczorem zobaczyć czy miejsce stoi, rano przygotowują bar na przybycie turystów, potem co parę godzin dowożą zaopatrzenie, bo chętnych aby zjeść nie brakuje.
Turyści po prostu wrzucają pieniądze do skarbonki wiszącej na słupie.
Ceny w formie napisów na deskach wiszą w różnych miejscach przy poszczególnych produktach.
Równie ciekawa jest historia powstania tego baru. Podobno miejscowy inżynier leśny Vaclav Pavlicek kiedyś zaczął zostawiać w tym miejscu napoje w potoku celem ich schłodzenia a potem wracał po nie za kilka godzin. Przypadek sprawił że jakiś turysta po prostu wypił mu picie ale zostawił jego równowartość w pieniądzach oraz informację na kartce.
Od tego momentu leśnik zaczął zostawiać tu coraz więcej napojów a ponieważ wieści szybko się rozchodzą, więc zbierał coraz więcej "rekompensat" od turystów. Interes zaczął się kręcić, zbudowano wiatę i tak powstał Leśny Bar.
Co dzisiaj znajdziemy w Leśnym Barze? Przede wszystkim špekáčky!
Dla niewtajemniczonych špekáčky to odmiana czeskich kiełbasek, które w założeniu z nazwy chyba służą do ich opiekania na ogniu czy grillu. Z tego co mi wiadomo, zrobione są w 50% z wołowiny, 30% z wieprzowiny a pozostałe 20% to słonina. Słonina nad ogniem świetnie się topi i dzięki temu kiełbaski są po prostu pyszne. Aby je dobrze upiec nad ogniem, trzeba je na końcach naciąć na krzyż a one pod wpływem temperatury po prostu się pootwierają na tych nacięciach. Aby dokładnie postąpić jak miejscowi, najlepiej jest jeszcze wcześniej rozgrzać w ognisku kij do ich pieczenia.
Oczywiście na miejscu znajdziemy pełne wyposażenie do ich pieczenia - specjalnie skonstruowane zaostrzone kije, miejsce na ognisko też jest odpowiednio przygotowane. Ognisko to pali się praktycznie cały czas a większość gości pomaga w utrzymaniu ognia, dorzucając do ognia.
Pomyślano również o innych przysmakach i postawiono dwie wędzarnie. Można w nich dostać albo żeberka, albo rybę albo kiełbaski czy radosną świnkę - wieprzowinkę.
Ale czym byłaby czeska kiełbaska bez czeskiego piwa albo innego napoju? Piwo, oranżadę, napoje energetyczne czy wodę również znajdziemy w Barze w bardzo zmyślnie skonstruowanym systemie chłodzącym z drewna, wykorzystującym wodę płynącą w potoku.
Dla miłośników mocniejszych trunków można tu znaleźć również rum czy miejscową orzechową nalewkę. Jednak pojawianie się i znikanie tych trunków jest przynajmniej dla mnie zagadką - raz są raz ich nie ma, raz obsługa przywozi je tylko na czas swojej bytności a czasami zostawia na stałe.
Oczywiście do kiełbasek są przygotowane noże do ich nacięcia, oprócz špekáček jest też normalna kiełbasa, są tacki papierowe, czeska musztarda czy chleb.
Jeśli ktoś ma ochotę na coś ciepłego do picia, może zrobić sobie herbatę czy kawę. W zimie można podobno trafić na grzane wino.
Na deser znajdujemy pudełko z ciastkami z kremem.
Ważne jest aby liczyć co zjedliśmy i wypiliśmy bo nie ma tu kelnera który nas podliczy - sami uiszczamy opłatę w kasie wiszącej na słupie, a także możemy sobie nawet odebrać resztę w postaci drobnych z mniejszego pojemnika.
Podsumowując - miejsce jest wyjątkowe w swojej idei, klimacie a także w świetle faktu iż działa już od kilku ładnych lat w niezmienionej na gorsze formie. Można tu wpaść zarówno w zimie jak i w lecie a i tak zabawa jest przednia. Odnoszę również wrażenie że nikt tu się na nas nie obrazi jeśli przyniesiemy trochę swojego jedzenia czy picia.
Tak więc jeśli wybieracie się w okolice Lądka Zdroju, Jesenika po czeskiej stronie czy też nawet zamierzacie się pokręcić po Masywie Śnieżnika - wbijajcie do Leśnego Baru!